Dlaczego zostałam(em) mediatorem? – komentarz
Z okazji Dni Mediacji mamy na blogu wypowiedzi osób dzielących się przemyśleniami, dlaczego zostali mediatorami. Lektura jest przyjemna, bo optymistyczna – wszyscy autorzy wybrali mediację świadomie, szukając odpowiedzi na pytanie, czy i jak można wesprzeć ludzi będących w kłopotach? Jak unikać niepotrzebnych stresów związanych z rozstrzyganiem spraw przed sądami? Krótko mówiąc – zgodnie pytają, jak można działać, by ułatwić życie, kiedy zrobiło się naprawdę trudno.
Podobne argumenty co do decyzji o wyborze mediacji, można znaleźć w wypowiedziach mediatorów z całego świata. A to oznacza, że borykamy się z podobnymi problemami i szukamy dobrych rozwiązań. I zgodnie, za dobre rozwiązanie uważamy mediację.
Na mediację, jako alternatywę wskazuje wielu prawników, także z innych krajów, często o zupełnie odmiennych systemach prawnych. Przyjęło się wskazywać, że ojczyzną nowożytnej mediacji i miejscem jej stosowania są Stany Zjednoczone. Amerykańscy prawnicy w ostatnich latach nie ukrywają, że zaczynają być sfrustrowani nieskutecznością postępowania sądowego, jako metody rozwiązywania konfliktów oraz zbyt długim czasem trwania procesów. Wielu z nich podkreśla, że nie chce tkwić przez całe zawodowe życie tylko w roli pełnomocnika powołanego wyłącznie do bezwzględnej walki o prawa klienta – walki rozumianej jako wojna, w której jest tylko opcja wygrany/przegrany. Zwracają uwagę, że mediacja może dostarczyć rozwiązań niemożliwych do osiągnięcia w sprawie sądowej nie tylko z uwagi na formalizm przepisów prawa i sztywność procedury. Podkreślają, że elastyczność, czasem wręcz dobrze rozumiana kreatywność, którą można wykorzystać w mediacji – w praktyce może okazać się lepszym rozwiązaniem dla klienta, niż droga przez sądowe procedury. W erze „światowej wioski” problemy i ich rozwiązania stały się wspólne, możemy więc śledząc pracę mediatorów zagranicznych czerpać z ich doświadczeń i z ich wiedzy.
O pracy mediatora można opowiadać w różny sposób – w bardziej oficjalny, stonowany albo barwny i przemawiający do wyobraźni. Dlaczego nie pokazywać mediacji, jako trudnej sztuki czytania w umysłach mediujących stron, by zrozumieć ich frustrację, niepokoje i stres? By czytać ze zrozumieniem mediator zadaje pytania – często są to pytania, których strona wcale nie chce usłyszeć. Bo prowokują do głębokiego zastanowienia się, irytują albo wydają się nie mieć nic wspólnego ze sprawą. To jest tylko wrażenie – pytania zadawane przez mediatora zawsze są ważne. Czasem wręcz do znudzenia mediator pyta strony, czego tak naprawdę szukają, czego oczekują, czego potrzebują? Mediator „dokopuje się” do najgłębszych, często dobrze ukrytych myśli i pragnień – żeby mieć pewność, że mediujące strony mają jasność, co do swoich oczekiwań. Mediator nie bada przeszłości w poszukiwaniu i ustalaniu faktów, natomiast nieustannie przypomina, by spojrzeć na szerszy obraz, nie skupiać się na nieistotnych kwestiach prawnych lub faktycznych, które odwracają uwagę od kluczowych kwestii i od celu mediacji. Inne spojrzenie na tę samą sprawę pozwala poznać cudzą perspektywę, ale równie często – własne potrzeby, które ukrywały się lub maskowały, niemal przygniecione przez skupienie się na jednej opcji. Być może czasem mediator wydaje się być wręcz nudny, bo wciąż operuje frazesami, powtarza pytania, upewnia się, czy aby dobrze zrozumiał prezentowane przez stronę stanowisko. Ale i to ma swój cel – mediator „drąży” i „zamęcza”, by doprowadzić strony do odkrycia ich własnych potrzeb i rozwiązań.
Taka jest prawda o pracy mediatora – mediator w czasie mediacji funduje stronom (i ich prawnikom) rozmaite trudne wyzwania, bywa męczący i uciążliwy, by doprowadzić do realnego, satysfakcjonującego rozwiązania. Bo każdy mediator będzie przekonywał, że polubowne rozwiązanie, choć nie zawsze w pełni satysfakcjonujące dla wszystkich stron, jest najlepsze ze wszystkich i dla wszystkich korzystne.
Agnieszka Grzesiek